Precz z wódką
1487
tytuł:
Precz z wódką
gatunek:
monolog komiczny
muzyka:
oryginał z:?
1931 roku
słowa:
mój przyjaciel myślał, że to moja żona, oj dana.
Precz z wódką! Up! Niech żyje dwa razy cedzony (destylowany) spirytus!
Otóż widzicie, miałem wczoraj sprawę okolicznościową. Spotyka mnie Felek Siupalski i powiada: ”Najdroższy przyjacielu, grypa panuje, ale jak pociągniesz spirytusu, to jesteś zdrów na cement”. A ja do niego: ”Feluchna, znamy się od szczeniaka, ale do knajpy nie pójdę. A wiesz, dlaczego? Po pierwsze: niepijący jestem. Po drugie: wtrąbiłem już trzy butelki. A po trzecie: to chodź przyjacielu, bo kto się od sznapsa odmawia. I poszliśmy.
W knajpie była już cała ferajna: Julek Szmaciak, Kundzia Piernikarka, była wątróbka, była rybka, był Hipek Fijołek, a gazu, bracie, o raju! Kelner nam przez lejek do gęby lał, jak inteligentnym świniarzom.
Wychodzimy, niebo wygwiżdżone, ptaszki pachną, kwiatki świergotają, a Kundzia się odzywa: „Robimy tramwaj! Ja będę elektryka, a wy pasażerami. Więc jazda na elektrykę!”
Zdenerwowałem się okrutnie i mówię: „Paszoł, pendelewicze, z pijakami nie mam stosunków” i poszłem. Precz z wódką! Up! Niech żyje dwa razy cedzony spirytus!
Dochodzę do przystanku i czekam. Przychodzi do mnie policjant i mówi: „Zalany obyrwatelu, na co czekasz?” A ja mówię, że na tramwaj. A ten z gębą „Nie wiesz, że o 12 godzinie tramwaje już nie chodzą?”. Myślałem, że go sztuknę, bo jak tramwaje nie chodzą, to po cholerę szyny leżą? I poszłem.
Zdenerwowałem się okrutnie i mówię: „Paszoł, pendelewicze, z pijakami nie mam stosunków” i poszłem. Precz z wódką! Up! Niech żyje dwa razy cedzony spirytus!
Dochodzę do przystanku i czekam. Przychodzi do mnie policjant i mówi: „Zalany obyrwatelu, na co czekasz?” A ja mówię, że na tramwaj. A ten z gębą „Nie wiesz, że o 12 godzinie tramwaje już nie chodzą?”. Myślałem, że go sztuknę, bo jak tramwaje nie chodzą, to po cholerę szyny leżą? I poszłem.
Idę, a tu mi latarnia zatrzymuje drogę. Latarnia nie chce ustąpić i ja nie chcę ustąpić, bo kto? ja chamskiej latarni ustąpię? Ona nic i ja nic. Ja nic i ona nic. Odsuń się, mówię, a ona nic. Bęc ją nogą, ona nic. A mnie zaczęła boleć noga z ciotecznym odciskiem i rozpłakałem się, jak ten mały pędrak zbity przez matkę, że alarmował za późno i zwilżył pieluchy. I myślę sobie – wódka naród gubi. Precz z wódką! Up! Niech żyje dwa razy cedzony pirytus!
Ale pić już nie będę, myślę sobie, i poszłem do drugiej knajpy. Nie wiem, czy się latarnia na mnie poskarżyła, bo wyrzucili mnie z knajpy na zbity łeb i skręcenie kiszek. Nie ma sprawiedliwości, myślę sobie, i idę do domu. Domy tańczą, ja też. Strasznie deszcz leje, ja też moknę na deszczu. Dochodzę do moich drzwi i przez dwie godziny nie mogę otworzyć zamka. Dopiero patrzę, że się omyliłem, bo klucz palę w gębie, a papierosem chcę drzwi otworzyć. Ale więcej nie piję! Precz z wódką! Up! Niech żyje dwa razy cedzony spirytus!
23.03.2019
Objaśnienia:
1)
ferajna
-
(niem. der Verein) grupa znajomych, paczka, ekipa
słowa kluczowe:
Tekst przepisała Iwona.
Szukaj tytułu lub osoby
Wykonawcy:
Wykonawcy:
Posłuchaj sobie
Etykiety płyt
mój przyjaciel myślał, że to moja żona, oj dana.
Precz z wódką! Up! Niech żyje dwa razy cedzony(?) spirytus!
Otóż widzicie, miałem wczoraj sprawę okolicznościową. Spotyka mnie Felek Siupalski i powiada: "Najdroższy przyjacielu, grypa panuje, ale jak pociągniesz spirytusu, to jesteś zdrów na cement".A ja do niego: "Feluchna, znamy się od szczeniaka, ale do knajpy nie pójdę. A wiesz, dlaczego? Po pierwsze: niepijący jestem. Po drugie: wtrąbiłem już trzy butelki. A po trzecie: to chodź przyjacielu, bo kto się od sznapsa odmawia. I poszliśmy.
W knajpie była już cała ferajna: Julek Szmaciak, Kundzia Piernikarka, była wątróbka, była rybka, był Hipek Fijołek, a gazu, bracie, o raju!
Kelner nam przez lejek do gęby lał, jak inteligentnym świniarzom. Wychodzimy, niebo wygwiżdżone, ptaszki pachną, kwiatki świergotają, a Kundzia się odzywa: „Robimy tramwaj. Ja będę elektryka, a wy pasażerami. Więc jazda na elektrykę!”
Zdenerwowałem się okrutnie i mówię: „Paszoł, pendelewicze, z pijakami nie mam stosunków” i poszłem. Precz z wódką! Up! Niech żyje dwa razy( cedzony (?) spirytus!
Dochodzę do przystanku i czekam. Przychodzi do mnie policjant i mówi: „Zalany obywatelu, na co czekasz?” A ja mówię, że na tramwaj. A ten z gębą „Nie wiesz, że o 12 godzinie tramwaje już nie chodzą?”. Myślałem, że go sztuknę, bo jak tramwaje nie chodzą, to po cholerę szyny leżą i poszłem. Idę, a tu mi latarnia zatrzymuje drogę. Latarnia nie chce ustąpić i ja nie chcę ustąpić, bo kto? ja chamskiej latarni ustąpię? Ona nic i ja nic. Ja nic i ona nic. Odsuń się, mówię, a ona nic. Bęc ją nogą, ona nic. A mnie zaczęła boleć noga z ciotecznym (?) odciskiem i rozpłakałem się, jak ten mały pędrak zbity przez matkę, że alarmował za późno i zwilżył pieluchy. I myślę sobie – wódka naród gubi. Precz z wódką! Up! Niech żyje dwa razy cedzony (?) spirytus! Ale pić już nie będę, myślę sobie, i poszłem do drugiej knajpy. Nie wiem, czy się latarnia na mnie poskarżyła, bo wyrzucili mnie z knajpy na zbity łeb i skręcenie kiszek. Nie ma sprawiedliwości, myślę sobie, i idę do domu. Domy tańczą, ja też. Strasznie deszcz leje, ja też moknę na deszczu. Dochodzę do moich drzwi i przez dwie godziny nie mogę otworzyć zamka. Dopiero patrzę, że się omyliłem, bo klucz palę w gębie, a papierosem chcę drzwi otworzyć. Ale więcej nie piję! Precz z wódką! Up! Niech żyje dwa razy cedzony (?) spirytus!